Po przerwie związanej z tricksterem niebawem wracam do
kwestii kontrintuicyjności. A ponieważ poruszane zagadnienia będą się wiązać między
innymi z problemem antropomorfizmu, to w ramach zapowiedzi proponuję zerknąć na
krótki wykład Ann McGill o antropomorfizmie w reklamie.
wtorek, 20 czerwca 2017
środa, 14 czerwca 2017
Trickster-mediator w reklamie
on czerwca 14, 2017
in archetypy, Coca-cola, Harley-Davidson, Hynes, Lévi-Strauss, Mark, mit, Pearson, reklama, semiotyka, Stella Artois, strukturalizm, Trickster, Żubr
with
Brak komentarzy

Poprzedni
post opisywał i bronił koncepcji Lévi-Straussa, zgodnie z którą mitologiczny
trickster to figura mediująca między dwoma skrajnościami. W efekcie należy
oczekiwać, że trickster będzie pojawiał się wtedy, gdy dochodzi do zderzenia
dwóch alternatywnych koncepcji czy postaw lub wtedy, gdy ze względu na
ograniczenia rzeczywistości realizacja danego wzorca zachowania okazuje się niemożliwa.
Idąc tym tropem chciałbym teraz pokazać przykłady obecności tak rozumianego
trickstera w reklamach, a także zastanowić się, jak ta koncepcja ma się do
najbardziej rozpowszechnionej w marketingu koncepcji trickstera rozumianego
jako figura powiązana z archetypami Banity i Błazna (zob. tutaj).
Do oceny
stopnia „tricksterskości” wykorzystuję wspominane już wcześniej cechy
wymienione przez Williama Hynesa (Mapping
the Characteristics of Mythic Tricksters: A Heuristic Guide, [w:]
Trickster, W. J. Hynes, W. G. Doty, Mythical
Trickster Figures: Contours, Contexts, and Criticisms, Tuscaloosa 1997),
czyli:
- Niejednoznaczną i anomalną osobowość (osobowość łączącą przeciwstawne cechy, niepasującą do przyjętych kategorii);
- Zachowania nacechowane oszustwami i sztuczkami (działanie przez zwodzenie i podstęp);
- Zmiennokształtność (możliwość przybierania różnych postaci czy zmiany płci);
- Zdolność do odwracania zastanej sytuacji (obalanie ustalonego porządku rzeczy);
- Bycie posłańcem bądź naśladowcą boga (posiadanie nadprzyrodzonej legitymizacji, bądź jej uzurpowanie);
- Połączenie świętości z seksualnym rozbuchaniem (łączenie sacrum i profanum).
Zacznijmy od
przykładu trickstera mediującego między dwoma przeciwstawnymi kategoriami. W
tym przypadku będą to kategorie sacrum i profanum, dla których (w kontekście
katolickim) stosunkowo oczywistym mediatorem może być postać księdza
kierującego się jak najbardziej ziemskimi pragnieniami. Taka figura została
znakomicie wykorzystana w spocie reklamowym piwa Stella Artois.
W sumie mamy tu osobowościowo niejednoznacznego księdza balansującego między powołaniem, a świeckimi zachciankami, który w celu ich zaspokojenia posuwa się do nieczystych zagrań, co wpływa na jego otoczenie (cechy 1, 2, 4, 5). Brakuje jedynie zdolności do zmiany postaci (cecha 3) i łączenia świętości z seksualnym rozbuchanie (cecha 6). Ta ostatnia cecha ma jednak swój zamiennik. Zamiast grzechu rozpusty, pojawia się grzech pijaństwa.
Dobrym
przykładem trickstera pojawiającego się w wyniku niemożności realizowania
pewnego wzorca kulturowego w aktualnych ramach rzeczywistości jest z kolei
figura żubra z reklam piwa Żubr.
Od strony formalnej mamy tu świat zwierząt, ale o cechach wyraźnie ludzkich. W poszczególnych reklamach żubr (lub żubry) od niechcenia wykonują pewne sztuczki, które czynią świat lepszym. Sam żubr jest natomiast postacią, która pełni funkcje rolę króla puszczy, pomimo że wyposażony jest w mało królewskie cechy (flegmatyczność, tuszę itd.). W sumie obecne są tu wiec cechy 1, 2, 4.
Jaka jest
jednak geneza żubra i jego sukcesu? W proponowanym ujęciu żubr pojawił się (i
sprawdził), bo reprezentuje element mediujący pomiędzy tradycyjnym stylem
patriarchalnym, w którym mężczyźnie bez względu na jego wady przysługuje rola
królewska, a współczesną rzeczywistością, w której nie wystarcza już być
mężczyzną, by osiągać sukces. Najkrócej rzecz biorąc żubr to symbol grubego
gościa, który rzadko wstaje z kanapy, lubi mecze, chipsy, a przede wszystkim
lubi strzelić sobie piwko (dwa, trzy). I co? I nic. Pomimo tych słabości i tak
jest fajnym gościem, który rządzi.
Podążając za
Lévi-Straussem
można także pokazać przypadki takich reklam, w których figura trickstera wprost
się nie pojawia, a mogłaby, bo ich scenariusz zbudowany jest wokół idei łączenia
opozycji. Taka sytuacja ma miejsce w reklamie „Granica” Coca-coli.
Dobrym przykładem jest także skąd inąd niesamowity spot marki Campina „Riot police” (załączam link, bo jak się okazuje jeszcze nie wszystko da się znaleźć na YouTube, a więc i łatwo osadzić).
Interesujące
jest wreszcie na ile koncepcja Lévi-Straussa pokrywa się z koncepcją Margaret
Mark i Carol Pearson (The Hero and the
Outlaw. Building Extraordinary Brands Through the Power
of Archetypes, New
York 2001), zgodnie z którą trickster związany jest z archetypami Banity i Błazna.
Otóż sądzę,
że figura Banity w ogóle nie musi się wiązać z postacią trickstera rozumianego
jako mediator. Dzieje się tak choćby w przypadku klasycznych reklam marki
Harley-Davidson (uznanej przez Mark i Pearson za prototyp marki posługującej się
archetypem Banity). W rzeczywistości bohaterowie tych reklam są zdecydowanie antysystemowi.
Są wiec jednym z członów opozycji Banita-System, a nie elementem mediującym między
opozycjami. W konsekwencji ich zachowania są wiec jednoznaczne (odwrotność cechy
trickstera numer 1), posługują się siła a nie zwodzeniem (-2), są zdecydowanie
ludzcy i męscy (3), są raczej eskapistycznie nastawieni do rzeczywistości, a
nie rewolucyjnie (-4), nie konotują sacrum (-5) a więc pomimo jak najbardziej rozbuchanej
seksualności nie mogą łączyć jej z tym, co święte (-6).
Sytuacja zmieniła się nieco w momencie, gdy Harley zaczął być oznaką luksusu i produktem skierowanym do szerszej bazy „normalsów”. W ich wypadku rzeczywiście chodzi o połączenie koncesjonowanego buntu ze zwykłym życiem w systemie. I tę dwuznaczność widać w tworzonych w tych zmienionych warunkach reklamach.
Bohaterowie tych reklam posiadają cechy 1, 2, 3 i ewentualnie 4.
Zdecydowanie
tricksterski jest natomiast Błazen, będący figurą z definicji liminalną (a więc
mediującą między dwoma stanami codzienności, takimi jak karnawał). W przypadku
takich postaci należy się spodziewać przynajmniej cech 2, 3 i 4.
Podsumowując, jeżeli marketing chce świadomie sięgać po
efekty oferowane przez postać mitycznego trickstera to powinien szukać w nieco
innych obszarach niż sugeruje to popularna koncepcja marek-archetypów. Te
bowiem jedynie czasami pokrywają się z bardziej ogólnymi zasadami generowania takich
figur.
sobota, 3 czerwca 2017
Trickster, mit, mediacja
W poprzednim poście narzekałem na funkcjonujące w marketingu koncepcje
trickstera. Żeby jednak na narzekaniu się nie skończyło chciałbym teraz przypomnieć
(i obronić) interpretację figury trickstera
zaproponowaną przez Claude’a Lévi-Straussa
(Struktura mitów [w:] Antropologia strukturalna, Warszawa 2000).
Według tego francuskiego antropologa mity to
narzędzia służące do łagodzenia
opozycji stanowiących intelektualne wyzwanie dla człowieka (a przez to
zagrażające jego funkcjonowaniu). Takie opozycje pojawiają się zawsze, gdy
przechodzi się od stanu natury do kultury. W przeciwieństwie do natury kultury
są bowiem wewnętrznie niespójne (składają się ze sprzecznych sądów, postaw,
wskazówek itp.) Samo przejście od natury do kultury jest zresztą jedną z
głównych osi opozycji męczących ludzkie umysły. Opozycje te są w istocie
nierozwiązywalne, ale mit usiłuje przekształcić je w taki sposób, by rozbieżności
między nimi wydawały się mniejsze.
Mit
osiąga ten efekt dzięki serii przekształceń sposobów manifestowania
opozycyjnych kategorii. Zgodnie z charakterystyczną dla mitu zasadą bricolage’u
kategorie te od razu reprezentowane są w postaci konkretnych zjawisk. Następnie
znajduje się dla nich alternatywne kody, przy czym przekodowanie zachodzi w
taki sposób, by między alternatywne reprezentacje wyjściowych sensów można było
wstawić człon pośredniczący. Tak człon może reprezentować obie wyjściowe
kategorie, w zależności od tego, z którym członem nowego kodu jest zestawiany,
ale dystans między nim, a owym elementem jest mniejszy niż w przypadku opozycji
wyjściowej.
W ślad za Lévi-Straussem
rozważmy następujący przykład. Powiedzmy, że tym, co wywołuje niepokój jest
radykalna rozbieżność między stanem życia a śmierci. Pierwsze co robi mit, to
zgodnie z logiką bricolage’u zakoduje te abstrakcyjne kategorie w bardziej
konkretnych zjawiskach. Mit może na przykład skorzystać z kodu ludzkich
aktywności i przyjąć, że życiu odpowiada rolnictwo (podtrzymuje życie), a śmierci
wojna (na której wszak trup pada gęsto). Takie zakodowanie oprócz tego, że
pozwala operować abstrakcją przy użyciu łatwiejszego do mentalnej obróbki
konkretu, to dodatkowo umożliwia wprowadzenie członu pośredniczącego. W tym
przypadku będzie to myślistwo, a więc działalność, która dostarcza żywności tak
samo jak rolnictwo, ale środkami takimi samymi jak te, które stosowane są na
wojnie. Ze względu na swoją dwuznaczność myślistwo może reprezentować zarówno
życie (zwłaszcza wtedy, gdy przeciwstawi się je wojnie), jak i śmierć
(zwłaszcza wtedy, gdy przeciwstawi się je rolnictwu). W obu tych przypadkach
dystans między życiem a śmiercią wydaje się jednak mniejszy niż w przypadku
przeciwstawienia rolnictwa i wojny.
Co więcej mit może dokonać kolejnego przekodowania i wprowadzić na
przykład kod zwierzęcy, w którym rolnictwu (życiu) odpowiadać będą zwierzęta
roślinożerne, a myślistwu (tu w znaczeniu śmierci) odpowiadać będą zwierzęta
mięsożerne. W ten sposób pojawia się możliwość wprowadzenia kolejnego mediatora
– zwierzą padlinożernych, które nie zabijają tak samo jak roślinożercy, ale żywią
się mięsem, jak mięsożercy. Padlinożercy pozostają przy tym w takiej samej
relacji do roślino- i mięsożerców, jak myślistwo do rolnictwa i wojny. Mogą one
zatem oznaczać zarówno życie (gdy przeciwstawi się je mięsożercom), jak i
śmierć (gdy przeciwstawia się je roślinożercom). W każdym z tych przypadków
dystans między wyjściowymi kategoriami życia i śmierci ulega jednak kolejnemu
skróceniu, a w efekcie jest już także znacznie mniej drażniący dla ludzkich
umysłów.
Jeśli ta semiotyczna żonglerka wydaje ci się podejrzana lub niejasna
to proponuję zerknąć do załączonej prezentacji sway. Może alternatywny sposób
ujęcia tych kwestii i dodatkowe przykłady pozwolą łatwiej uwierzyć, że
propozycja Lévi-Straussa
ma sens. A jeśli ta propozycja jest sensowna, to wystarczy teraz powiedzieć, że
trickster to uosobienie mediacji i właśnie ta funkcja tłumaczy jego
ambiwalentny charakter. W skrócie rozumowanie Lévi-Straussa wygląda zatem tak:
mit to korzystające z mediatorów narzędzie maskowania opozycji, a trickster to jedna
(i to bardzo udana, bo łącząca sprzeczności w pojedynczej postaci) forma mediacji.
Z koncepcją Lévi-Straussa zasadniczo zgadzają się wszyscy inni badacze
oscylujący wokół strukturalizmu z tym, że większość z nich silniej akcentuje
społeczny wymiar działań trickstera wiążąc go z liminalną fazą rytuałów
przejścia (Mary Douglas, Victor Turner, Robert Pelton).
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że strukturalizm stracił
sporo ze swojego niegdysiejszego blasku. Przede wszystkim chodzi o hipotetyczny
i nigdy niezweryfikowany charakter wielu kluczowych dla strukturalizmu założeń
dotyczących w szczególności postulowanej przez strukturalizm teorii umysłu.
Problem polega na tym, że scjentyzm, którym Lévi-Strauss zraził sobie
badaczy z obszarów klasycznie rozumianej humanistyki był scjentyzmem pozornym.
Brakowało mu przede wszystkim empirycznych podstaw. Tym wadom próbował zaradzić
tzw. strukturalizm biogenetyczny, a w szczególności tacy badacze jak Eugene
D’Aquili i Andrew Newberg (Mystical Mind.
Probing the Biology of Religious
Experience, Minneapolis 1999), którzy starali się uzasadnić opisane przez Lévi-Straussa
mechanizmy semiotyczne mitu specyfiką ewolucyjnie ukształtowanej architektury
mózgu/umysłu. Także i te próby spotkały się jednak z potężną falą krytyki z
uwagi na niewielką i niewiarygodną bazę empiryczną dla dalece posuniętych
uogólnień.
W efekcie pojawia się niebagatelne pytanie czy współcześnie warto
jeszcze podtrzymywać strukturalistyczną koncepcję trickstera, skoro leżące u
jej podłoża założenia teoretyczne okazują się wątpliwe? Sądzę, że w tym
konkretnym przypadku, to jest w kwestii trickstera rozumianego jako pochodna
mediacyjnej funkcji mitu można nadal podążać za Lévi-Straussem. Można, gdyż
myślenie oparte na opozycjach okazuje się istotne niezależnie od
przeceniających rolę binarnych opozycji i specyficznie je ujmujących teorii
strukturalnych. Pytanie tylko dlaczego, skoro nie ze względów o których mówił
strukturalizm.
Sądzę, że odpowiedzi należy szukać w semantyce kognitywnej zbudowanej
wokół teorii metafory pojęciowej, a dokładnie rzec biorąc w koncepcji schematów
wyobrażeniowych Marka Johnsona (The Body
in the Mind. The Bodily Basis of Meaning Imagination, and Reason, Chicago
1987) i ich roli w wytwarzaniu wyidealizowanych modeli kognitywnych opisanych
przez George’a Lakoffa (Kobiety, ogień i
rzeczy niebezpieczne. Co kategorie mówią nam o umyśle, Kraków 2011).
Zgodnie z podstawowymi założeniami przyjętymi przez Johnsona i Lakoffa
ludzki umysł jest umysłem ucieleśnionym, tzn. sposoby jego działania powstały w
celu operowania na bezpośrednio danej rzeczywistości fizycznej (wyjściowo służą
one do konceptualizowania prostych operacji na obiektach, postrzeganiu własnego
ciała itp.). Oznacza to na przykład, że pojęcia i relacje między tymi
pojęciami, które wykorzystywane są do mówienia (i myślenia) o abstrakcjach
pierwotnie służyły do mówienia (i myślenia) o obiektach materialnych.
W ujęciu Lakoffa takie pierwotne modele rzeczywistości fizycznej, to
tzw. modele propozycjonlane (są pewnym sądem na temat świata), będące
bezpośrednim odzwierciedleniem percepcji. Następnie elementy takiego modelu
mogą podlegać metaforycznemu rzutowaniu i wytwarzać modele metaforyczne,
opisujące to, co abstrakcyjne. Wyrażeniem pewnego modelu propozycjonalnego jest
np. stwierdzenie „Woda płynie” (wyraża ono bezpośredni postrzegany proces
zachodzący w przestrzeni fizycznej. Koncepcje wody i tego jak się ona zachowuje
możemy następnie użyć do zbudowania metaforycznego modelu czasu („Czas
płynie”), którego wyrazem są takie potoczne sformułowania jak „Czas przecieka
mu przez palce”, „Upłynęło już tyle lat”, „Strumień czasu”.
Modele propozycjonalne nie składają się jednak wyłącznie z pojęć
reprezentujących rzeczy, ich cechy, zachowania czy stany, ale też z relacji w
jakich te elementy pozostają względem siebie. I jak stwierdza Johnson owe
relacje nie są elementem postrzegania, lecz schematami, którymi dysponuje
poznający rzeczywistość ludzki podmiot, by porządkować postrzeżenia (Johnson w
jasny sposób nawiązuje tu do Kanta).
W przeciwieństwie do pojęć reprezentujących postrzeżenia, które mają
charakter specyficzny (dopóki nie ulegną metaforycznemu rzutowaniu pozostają
właściwe tylko dla określonej konkretnej sytuacji), schematy wyobrażeniowe są
niespecyficzne, tzn. te same schematy wykorzystywane są do porządkowania danych
zmysłowych reprezentujących różne domeny doświadczalne. Schemat równowagi
porządkuje np. doświadczenia związane z chodzeniem, noszeniem, ważeniem itp.
Taki powtarzający się w wielu różnych modelach propozycjonalnych schemat to w
nomenklaturze Lakoffa model schematyczno-wyobrażeniowy. On także może podlegać
metaforycznemu rzutowaniu (niezależnie od elementów, których postrzeganie porządkuje),
stając się w ten sposób składową modelu metaforycznego. Schemat równowagi
powszechnie stosowany jest na przykład do konceptualizowania stanów mentalnych
(mówimy o „równowadze psychicznej”, a w konsekwencji także o tym, że ktoś ma
„nierówno pod sufitem”, albo że jest „psychicznie niezrównoważony”). Model
równowagi stosujemy też w opisach sytuacji militarno-politycznych („Równowaga
sił między mocarstwami”) czy ekonomicznej („Równowaga rynków”, „Zrównoważony
budżet”, „Całkowity brak równowagi eksportu i importu”).
Dokładnie rzecz biorąc Johnson definiuje schematy wyobrażeniowe, jako „powtarzający
się dynamiczny wzorzec naszych interakcji percepcyjnych i programów
motorycznych, który nadaje spójność naszemu doświadczeniu” i podaje dwadzieścia
siedem ich głównych typów (z zastrzeżeniem, że nie jest to ich kompletna lista).
Wiele z tych schematów ma charakter binarnej opozycji. Dotyczy to bądź
struktury samego schematu (np. PUSTE-PEŁNE, CENTRUM-PERYFERIA), bądź relacji
między odrębnymi schematami (BLOKADA-USUNIĘCIE PRZESZKODY, POŁĄCZENIE-DEKOMPOZYCJA).
Wnioski z tego są takie, że choć istotność organizowania ludzkiego
myślenia przy pomocy binarnych opozycji jest być może mniejsza niż się to wydawało
Lévi-Straussowi,
to i tak opozycje pozostają faktycznie istotne, co pozwala podtrzymać tezę o
micie jako konstrukcji semiotycznej zorganizowanej zasadą binarnych opozycji, a
w konsekwencji także tezę o tricksterze, jako ucieleśnieniu zasady mediacji.
Patrzenie na trickstera w reklamie jako na mediatora rozumianego na
sposób Lévi-Straussa
zakłada, że będzie się on sprawdzał w sytuacjach, w których przydaje się
reprezentowanie członu pośredniczącego, a więc wtedy, gdy dochodzi do
pojawienia się dwóch sprzecznych kategorii, których występowanie jest drażniące
dla uczestnika danej (sub)kultury. W praktyce oznacza to, że trickster może się
przydać wtedy, gdy mamy do czynienia z konkurencyjnymi postawami (rolnictwo vs.
wojna), lub niespójnością idei z rzeczywistością (człowiek wyłania się z ziemi
vs. człowiek rodzi się z kobiety – wg Lévi-Straussa taki problem męczył Starożytnych
Greków). We współczesnych kulturach będą to na przykład zderzenia
alternatywnych stylów życia czy niemożność zrealizowania narzucanego stylu ze
względu na ograniczenia rzeczywistości.
Istniejące przykłady takiego zastosowania figury trickstera w reklamie
oraz dalsze możliwości marketingowego eksploatowania trickstera-mediatora będą
stanowiły treść kolejnego wpisu.
PS. Przepraszam, za tak przyciężkawy i teoretyczny
post, ale jakoś nie mogę pozbyć się przekonania, że praktyka pozbawiona
solidnych podstaw teoretycznych zamienia się w rosyjską ruletkę.
niedziela, 21 maja 2017
Trickster w reklamie
Kim jest trickster? Wyobraź sobie mitycznego bohatera, który zabija
zagrażające ludziom demoniczne siły, dokańcza zapoczątkowane przez demiurga kształtowanie
naturalnego krajobrazu, a także dostarcza umiejętności i środków niezbędnych do
funkcjonowania kultury (od roślin uprawnych poczynając, na podstawowych dla
danej społeczności rytuałach kończąc). Taki typ postaci to tak zwany bohater
kulturowy. A teraz wyobraź sobie, że ów bohater jest jednocześnie obscenicznym,
agresywnym, nieuznającym reguł, samolubnym oszustem, który wszystkie wymienione
powyżej funkcje bohatera kulturowego realizuje nie z poczucia misji czy
obowiązku, a wyłącznie przy okazji działań wynikających z czystego egoizmu. Oto
i trickster.
Szukając nieco bardziej lapidarnej charakterystyki trickstera, można
by zatem powiedzieć w ślad za Michaelem Carrollem (The Trickster as Selfish-Buffoon and Culture Hero, „Ethos” 1984/2),
że jest to bohater kulturowy o cechach samolubnego bufona.
Taka postać wydaje ci się dziwna? No cóż, rzeczywiście w jakimś sensie
jej złożoność i nieoczywistość zaskakują i w efekcie do dzisiejszego dnia nie
ma jakiejś ogólnie przyjętej naukowej wykładni pochodzenia i funkcji tej
postaci. Jednocześnie jednak fakty są takie, że jest to bardzo archaiczny typ mitycznego
bohatera, który na dokładkę obecny jest niemal na cały świecie.
Oczywiście, jak zwykle w takich przypadkach, konkretne postacie
trickstera znacząco różnią się od siebie. W Ameryce Północnej tricksterami są
przed wszystkim zwierzęta (mogące skąd inąd przybierać postać ludzką), takie
jak Kruk, Kojot, Zając. W Afryce spotkamy zarówno zwierzęce formy (Pająk
Anansi), jak i tricksterów będących bogami (Legba, Eszu). Cechy trickstera
posiadają także grecki Hermes, czy nordycki Loki (będący już tricksterem o
wyraźnie demonicznym rysie). Siłą rzeczy postacie te różnią się także sposobami
i celami swoich działań. Niektórzy badacze sugerują zatem, że ładowanie ich wszystkich
do jednego worka to nadużycie. Inni zwracają jednak uwagę, że pomimo
faktycznych różnic, trudno nie zauważyć, że jednocześnie dzielą one cały szereg
wspólnych cech. W konkretnych przypadkach poszczególne tricksterskie atrybuty mogą
być akcentowane z rożną siłą, ale według Williama Hynesa (Mapping the Characteristics of Mythic Tricksters: A Heuristic Guide,
[w:] Trickster, W. J. Hynes, W. G. Doty, Mythical Trickster Figures: Contours, Contexts,
and Criticisms, Tuscaloosa
1997) prototypowego trickstera cechuje:
- Niejednoznaczna i anomalna osobowość (osobowość łącząca przeciwstawne cechy, niepasująca do przyjętych kategorii);
- Zachowanie nacechowane oszustwami i sztuczkami (działanie przez zwodzenie i podstęp);
- Zmiennokształtność (możliwość przybierania różnych postaci czy zmiany płci);
- Zdolność do odwracania zastanej sytuacji (obalanie ustalonego porządku rzeczy);
- Bycie posłańcem bądź naśladowcą boga (posiadanie nadprzyrodzonej legitymizacji, bądź jej uzurpowanie);
- Połączenie świętości z seksualnym rozbuchaniem (łączenie sacrum i profanum).
Powszechna obecność tego złożonego kompleksu wydaje się świadczyć, że
choć nie wiadomo dokładnie dlaczego, to z jakichś względów jest on dla człowieka
istotny (a więc też interesujący, przyciągający uwagę, dobrze zapamiętywany
itp.). Nic wiec dziwnego, że po figurę trickstera próbuje sięgać także
marketing. Czyni to przy tym na trzy główne sposoby:
- Poprzez teorię archetypów;
- Jako symbol wszelkich działań marketingowych;
- W postaci składowej reklam dotyczących produktów o quasi-religijnym charakterze.
Przypadek pierwszy związany jest przede wszystkim ze sposobem
posługiwania się archetypami w reklamie, który zaproponowały Margaret Mark i
Carol Pearson (The Hero and the Outlaw. Building Extraordinary Brands Through the Power of Archetypes, New York 2001). W tym
ujęciu figura trickstera pojawia się w obrębie archetypów Banity i Błazna. Pierwszy
z nich to w ujęciu Mark i Pearson typ postaci, która kieruje się chęcią zemsty,
bądź potrzebą rewolucji, a zmierza ku zniszczeniu istniejącego porządku rzeczy.
Taka postać lęka się bezsilności i tego, co trywialne, żyje skandalem i
reprezentuje niczym nieskrępowaną wolność. Jej działanie opiera się na szoku i
zaskoczeniu. W najbardziej mrocznych wariantach taka postać przechodzi na ciemną
stronę mocy i staje się przestępcą. Archetyp Błazna realizowany jest z koeli
przez postacie, które nastawione są na zdobywanie przyjemności i życie chwilą. Ich
celem jest po prostu atrakcyjne spędzanie czasu bądź dostarczanie atrakcji, co
dokonuje się dzięki żartom i zabawom. Lękają się nudy. Ich mrocznym wariantem
są postacie, które zmarnowały swoje życie na rzeczy błahe i ulotne.
Typową marką zbudowaną na archetypie Banity jest Harley-Davidson,
która przez lata nawiązywała do stylistyki Hells Angels. Archetypem Banity
grała jednak także firma Apple, ze swoim hasłem „Think different”, czy choćby
MTV [Młodszym czytelnikom wyjaśniam, że MTV to telewizja, w której kiedyś
oprócz programów typu reality show puszczano teledyski. Tym najmłodszym
wyjaśniam z kolei, że telewizja to taki Internet, w którym nie ma się wpływu na
to, co na ekranie].
Za prototypową markę zbudowaną przy użyciu archetypu Błazna Mark i
Pearson uznają z kolei Pepsi, ale marek grających „na zabawę” mnożyć można bez
liku. Jest to bowiem chyba jeden z najbardziej popularnych chwytów wykorzystywanych do nadawania markom
atrakcyjnego charakteru.
Drugi rodzaj podejścia zakłada, że kompleks trickstera zdominował
niemal cały świat współczesny, a jego kwintesencją jest sam marketing. Podejście
to ma charakter pantricksterski. Peter Cooper i Simon Patterson (The Trickster: Myth and Magic in Great Ads,
„ADMAP: For Decisionmakers in Advertising, Marketing, Media, Planning & Research”
2001/4) twierdzą na przykład, że cechy tricksterskie występują u niektórych
sportowców (Maradona, David Beckham, Muhammad Ali), muzyków (David Bowie,
Michael Jackson, Madonna, Marilyn Manson), czy polityków (George W. Bush, Tony
Blair). Za tricksterskie uznają jednak także pewne zjawiska, takie jak choćby efekt
placebo. W reklamie Cooper i Patterson dostrzegają trickstera za każdym razem,
gdy obecny jest w niej antropomorfizm, jakakolwiek forma iluzji, czy ironia. W
efekcie dochodzą oni do wniosku, że sam marketing jest działalnością
tricksterską. Czyż nie dąży on bowiem do łamania zasad, posługiwania się
sztuczkami w celu zmiany postaw, szeroko rozumianą kreatywnością itd.?
Cooper i Patterson nie są zresztą odosobnieni w swoich (skąd inąd radykalnych)
poglądach. Do podobnych wniosków dochodzi choćby Stephen Brown (Marketing – the Retro Revolution, London
2001), dla którego również to właśnie trickster jest symbolem marketingu jako
takiego. Zwraca on na przykład uwagę, że nie przypadkiem greckim bogiem handlu
był akurat Hermes.
Trzeci rodzaj podejścia zakłada, że trickster ma tendencje do pojawiania
się w reklamach tych produktów, które posiadają religijny rodowód. Dzieje się
tak w efekcie dziedziczenia naturalnego dla takich produktów opisu dokonywanego
językiem mitu religijnego, z całym dobrodziejstwem jego inwentarza. A istotnym
składnikiem takiego inwentarza jest właśnie figura trickstera. Zjawisko to opisywałem
na przykładzie płatków śniadaniowych we wcześniejszym poście (zob. tutaj).
Podsumowując, z marketingowego punktu widzenia trickster powiązany
jest z niektórymi markowymi archetypami, stanowi symbol czy metaforę samego marketingu,
lub też pojawia się w nim jako religijny wtręt. Oceniając te koncepcje musze
stwierdzić, że pierwsza z nich wydaje mi się zbyt wąska (a dodatkowo zbudowana
jest ona na dosyć swobodnej interpretacji i tak kontrowersyjnych pomysłów Junga).
Druga za to jest zdecydowanie zbyt szeroka, by mogły z niej wynikać jakiekolwiek
praktyczne wnioski. Trzecia natomiast niczego tak naprawdę nie wyjaśnia odsyła bowiem
problem popularności figury trickstera z powrotem do domeny religii, co nie tłumaczy,
dlaczego w ogóle tak złożona postać jest istotnym składnikiem mitycznych opisów.
W związku z tym w kolejnym poście pozwolę sobie zaproponować alternatywne ramy teoretyczne,
które być może pomogą lepiej zrozumieć kwestię genezy i użyteczności trickstera
w strategiach marketingowych.
środa, 17 maja 2017
Trickster i płatki śniadaniowe
on maja 17, 2017
in Fruity Pebbles, Green, Kellogg, Lucky Charms, płatki, reklama, religia, Trickster, Trix
with
Brak komentarzy

Przygotowując się do opracowania
sposobów wykorzystania mitycznej postaci trickstera w reklamie (co zapewne
znajdzie odzwierciedlenie w kolejnych postach) natknąłem się na niezwykle
interesujący artykuł Thomasa Greena Tricksters
and the Marketing of Breakfast Cereal („The Journal of Popular Culture”,
Vol. 40, No. 1, 2007). Wydał mi się on na tyle ciekawy, że postanowiłem
przytoczyć jego główne tezy jeszcze przed systematycznym wprowadzeniem w
problematykę samego trickstera i jego marketingowych zastosowań.
A więc jeszcze raz: Wszystko, co
poniżej to (niestety) nie moje własne spostrzeżenia, tylko parafraza tekstu
Thomasa Greena Tricksters and the
Marketing of Breakfast Cereal.
Tekst zaczyna się od
intrygującego spostrzeżenia, że istnieje wyraźne sprzężenie między płatkami
śniadaniowymi a tendencją do posługiwania się figurą trickstera. Mówiąc innymi
słowy, to właśnie w scenariuszach spotów reklamowych płatków śniadaniowych
najchętniej sięga się po postacie obdarzone cechami trickterskimi. Chodzi
zwłaszcza o:
- Motyw głodu jako napędu do działania;
- Łamanie tabu (kradzież, kanibalizm);
- Motyw fałszywej tożsamości, przebrania, zmiany formy;
- Funkcję herosa kulturowego – dawcy wszelkich dóbr.
Poniżej kilka próbek (dwa razy Trix Rabbit – raz
w naprawdę dobry przebraniu, Fred Flintstone i Barney Rubble na usługach
płatków Pebbles, starusieńki Lucky the leprechaun i – jako heros kulturowy - Tony
the Tiger).
Rodzi to oczywiście pytanie, co
takiego jest w płatkach śniadaniowych, że do ich reklam nagminnie wprowadza się
akurat trickstera?
Green twierdzi, że przyczyną jest
sposób, dzięki któremu płatki śniadaniowe pojawiły się w diecie typowego
Amerykanina klasy średniej. Zwraca on uwagę, że do pewnego momentu dieta tej ogromnej
grupy była istnym żywieniowym koszmarem: tłuste mięsa, smażone jaja, mało warzyw
i owoców. Z tymi złymi nawykami żywieniowymi walczyli pionierzy zdrowego trybu
życia. Istotne jest przy tym kim byli ci ludzie i co głosili.
Przede wszystkim Green sugeruje,
by uważnie przyjrzeć się osobie Sylvestra Grahama – promotora zdrowej diety i
zarazem prezbiteriańskiego pastora. Możecie nie kojarzyć tej postaci, ale bułki
grahamki, jak i mąka typu graham w ogóle, to właśnie pamiątki po jego nazwisku.
Dla Grahama zdrowa dieta była czymś więcej niż właściwym sposobem odżywiania.
Była ona bowiem tożsama z czystością moralną i Dobrem (przez duże „D”) po
prostu. Zwracał on na przykład uwagę, że dieta ludzkości sprzed biblijnego upadku,
była dietą wegetariańską. Z ciekawostek warto może dodać, że instytucjonalnym
wsparciem dla jego poglądów okazały się silne w Stanach Zjednoczonych ruchy
trzeźwościowe i antymasturbacyjne. Graham twierdził bowiem, że zarówno
alkoholizm, jak i „złe” nawyki seksualne są konsekwencją nieprawidłowego
odżywiania się.
Inna istotną dla płatków
śniadaniowych i ich związków z tricksterem postacią była Ellen Gould White, członkini Kościoła
Adwentystów Dnia Siódmego, którego zresztą była jednym z przywódców.
Przypisywano jej dar proroczy i właśnie dzięki niemu, podczas wizji doznanej w 1863
roku otrzymała wskazówki dotyczące właściwej diety. Były one dziwnie podobne do
pomysłów Grahama, co osoby mniej przekonane do boskiego charaktery wizji
siostry White tłumaczą jej wcześniejszym kontaktem z podążającym za pomysłami Grahama
doktorem Jamesem Calebem Jacksonem.
Kościół Adwentystów Dnia Siódmego posiadał w Battle Creek ośrodek
terapeutyczny, rodzaj sanatorium, w którym stosowano metody medycyny
holistycznej, między innymi odpowiednią dietę. Za sprawą White od 1876 roku
ośrodkiem tym zarządzał John Harvey Kellogg (będący zresztą także pod
bezpośrednim wpływem poglądów Grahama). A kim jest Kellogg? Wynalazcą płatków
kukurydzianych, którymi zaczął karmić swoich pacjentów.
Istota wywodu Greena jest zatem taka, że płatki śniadaniowe pojawiły się
w amerykańskiej diecie w efekcie religijnych poglądów na odżywianie.
Uzasadnienie to przetrwało zresztą także proces umasowienia i komercjalizacji
płatków. Główny konkurent powstającego wówczas koncernu Kellogg – Charles
William Post (były pacjent sanatorium w Battle Creek) swoje pierwsze płatki sprzedawał
pod nazwą Elijah’s Manna, nawiązując w ten sposób do postaci proroka Eliasza i
biblijnej manny.
A dlaczego przekłada się to na wyraźna tendencję do posługiwania się w
reklamach płatków postaciami trickterskimi? Bo jako produkt poglądów
religijnych płatki chętnie opisywane są językiem mitu, z całym dobrodziejstwem jego
inwentarza. A ten w pewnych sytuacjach bardzo chętnie sięga właśnie po figurę
trickstera. Kiedy dokładnie? O tym wkrótce, przy okazji szerszego spojrzenia na
rolę trickstera w reklamie.
poniedziałek, 8 maja 2017
Schemat bajki w reklamie (Propp)
on maja 08, 2017
in Aspirin C, bajka, Budweiser, Campbell, Domestos, Michelin, monomit, Propp, storytelling, struktura wydarzeń
with
2 komentarze

Wykryty przez Proppa schemat bajki jest równie dobrą podstawą reklamowego scenariusza jak schemat monomitu
Campbella. Także i w tym przypadku jest on zresztą aplikowany raczej
fragmentarycznie (zobacz tu). Jako całość funkcjonuje on wyłącznie w głowach
odbiorców. Reklamowy spot złożony jest natomiast z jego wybranych elementów.
Weźmy przykładowo radykalnie zredukowany
układ bajkowych wydarzeń złożony wyłącznie z czterech funkcji: Szkodzenia
(funkcja 8), Walki (funkcja 16), Zwycięstwa (funkcja 18) i Usunięcie
nieszczęścia (funkcja 19). Realizacją tego schematu może być choćby następująca
(skąd inąd znana) fabuła: wilk połyka dziewczynkę (8). Na odsiecz rusza jej
myśliwy, który walczy z wilkiem (16) i zabija go (18), po czym rozpruwa mu
brzuch i wydobywa zeń całą i nienaruszoną ofiarę, którą odprowadza do domu (19).
Ten sam schemat można wykorzystać
do stworzenia innej bajki: zły kupiec kradnie kurę znoszącą złote jajka (8),
gra o nią w karty z synem okradzionej wdowy (16) i niespodziewanie przegrywa
(18). Kura wraz ze zwycięzcą wraca do wdowiej chałupy (19).
Ale można i tak: Przerażające żywiołaki
odbierają kierowcy i jego rodzinie bezpieczeństwo i komfort jazdy (8). Na
szczęście zjawia się Bibendum, który walczy (16) i pokonuje (18) zagrożenia.
Bezpieczeństwo i komfort wracają wraz z nowymi oponami (19). Bajka? Oczywiście
nie. To reklama Michelin.
Sięgniecie po bajkowy schemat umożliwia
podkreślenie zalet marek czy produktów dzięki przydzieleniu im roli wykonawcy
pozytywnie waloryzowanych funkcji. Kibicujecie myśliwemu czy wilkowi? Złemu kupcu
czy wdowiemu synowi? Mówcie co chcecie, ale w głębi duszy stawiacie na bohaterów.
I nie macie wyjścia: jeśli w roli bohatera osadzony zostanie Bibendum, to po prostu
go lubicie.
Potrzebujecie innych przykładów?
Proszę.
Uosabiające chorobę potwory
napadają na kobietę (8). Przeciwstawia się im (16) i pokonuje je (18) Aspirin C
pod postacią duszka. Odebrane zdrowie wraca (19).
Zarazki atakują wnętrze muszli
klozetowej (8). Na szczęście jest Domestos, który uderza (16) i likwiduje zagrożenie
(18). Czystość powraca (19). I tak w kółko. W wielu odsłonach. Od wielu lat.
I wreszcie trochę bardziej
subtelnie w wydaniu Budweisera: Szczeniak zostaje wywieziony w siną dal (8),
lecz nie poddaj się (16) i z pomocą zaprzyjaźnionych koni pokonuje nawet złego
wilka (18). By powrócić do domu (19).
Długo tak można, a zauważcie, że
korzystamy ze schematu opartego na czterech wybranych funkcjach. Z trzydziestu jeden
możliwych. To całkiem sporo potencjalnych wariantów do wykorzystania.
poniedziałek, 1 maja 2017
Storytelling – jeśli nie Campbell, to kto?
Kilka ostatnich
wpisów poświęconych było kontrintuicyjności. Temat z całą pewnością jeszcze
powróci, ale żeby nie zanudzić wracam na chwilę do kwestii mitu jako wzorca
dobrej opowieści. Gdy mowa jest o storytellingu i strukturze mitycznej historii
zawsze wyskakuje Joseph Campbell i jego schemat monomitu (zobacz tu). Czy
jednak jesteśmy w takim razie skazani na Campbella? Niekoniecznie.
Campbell to
ukochany guru Ameryki. Bohater setek wywiadów i programów telewizyjnych. Idol
Geogre’a Lucasa i trochę mimowolny sprawca sukcesu Gwiezdnych wojen, uwielbiany potem przez całe Hollywood. Jednym
słowem gość o statusie popkulturowego półboga. Skoro więc Campbell opracował uniwersalny
schemat mitu to wszyscy odwołują się właśnie do niego.
Campbell nie był
jednak pierwszym, który dostrzegł istnienie takiego stałego wzorca tradycyjnych
opowieści. Na długo przed nim zrobił to rosyjski badacz Władimir Propp, który zajmował
się tak zwaną bajką magiczną (Morfologią
bajki magicznej). Podobnie jak inni folkloryści Propp starał się jakoś uporządkować
ludowy materiał narracyjny. I podobnie jak innym folklorystom szło mu to
marnie. W bajce bowiem wszystko wydaje się zmieniać bez ładu i składu. Raz
pojawia się Kościej, raz smok, albo wampir. Czasami ktoś porywa królewnę, a
czasami dzieci gubią się w lesie. Postacie i ich atrybuty migają niczym w
kalejdoskopie. Przełom nastąpił, gdy Propp w przeciwieństwie do swoich
poprzedników, skoncentrował się nie na postaciach i ich cechach, a na
działaniach. Okazało się wtedy, że na pewnym poziomie ogólności są one w wysokim
stopniu powtarzalne (Propp takie uogólnione rodzaje działań nazwał funkcjami). Co
więcej, ku zdziwieniu samego Proppa, okazało się także, że kolejność takich
funkcji jest niezmienna. Owe funkcje to:
- Odejście (któryś z członków rodziny odchodzi z domu);
- Zakaz (bohaterowi zabrania się robić pewnej rzeczy);
- Naruszenie (bohater łamie zakaz);
- Poszukiwanie informacji (antagonista bohatera zbiera informacje na jego temat);
- Udzielenie informacji (antagonista zdobywa informacje o bohaterze);
- Podstęp (antagonista przygotowuje się do wyrządzenia szkody);
- Mimowolna pomoc (ofiara nieświadomie współpracuje z antagonistą);
- Szkodzenie (antagonista wyrządza krzywdę ofierze, która ponosi pewną stratę);
- Pośrednictwo (właściwy bohater dowiaduje się o stracie zadanej przez antagonistę);
- Początek przeciwdziałania (bohater decyduje się naprawić szkodę);
- Wyprawa (bohater wyrusza z domu);
- Pierwsza funkcja darczyńcy (bohaterowi zostaje wyznaczone zadanie kwalifikujące);
- Reakcja bohatera (bohater wykonuje zadanie kwalifikujące);
- Przekazanie (bohater otrzymuje magiczny środek);
- Przemieszczenie (bohater zostaje przeniesiony do miejsca ostatecznej próby);
- Walka (konfrontacja bohatera i antagonisty);
- Nacechowanie (bohater zostaje naznaczony);
- Zwycięstwo (pokonanie antagonisty);
- Usunięcie nieszczęścia (naprawienie szkód wyrządzonych przez antagonistę);
- Powrót (bohater wyrusza w drogę powrotną);
- Pościg (krewni antagonisty ścigają bohatera);
- Ratunek (bohater przechytrza pościg);
- Nierozpoznane przybycie (bohater w tajemnicy powraca do domu);
- Bezpodstawne roszczenia (fałszywy bohater przywłaszcza sobie osiągniecia bohatera);
- Trudne zadanie (bohater otrzymuje zadanie weryfikujące jego bohaterskość);
- Wykonanie (bohater wykonuje zadanie weryfikujące);
- Rozpoznanie (bohater zostaje rozpoznany);
- Zdemaskowanie (ujawnienie kłamstwa fałszywego bohatera);
- Transfiguracja (bohater przyjmuje nową, atrakcyjniejszą postać);
- Ukaranie (fałszywego bohatera spotyka kara);
- Wesele (bohater żeni się i najczęściej dzięki temu zostaje też królem).
Jak widać układ
funkcji jest bardzo zbliżony do schematu monomitu. W istocie oba schematy są
komplementarne i jedynie inaczej rozkładają akcenty. Propp podobnie jak
Campbell zakładał zresztą, że bazą dla tego układu jest struktura rytuałów przejścia
(Historyczne korzenie bajki magicznej).
Elementarna
struktura rytuałów przejścia
|
Elementarna
struktura mitu
|
Zmodyfikowane
(Vogler) etapy monomitu (Campbell)
|
Sekwencja
bajkowych funkcji (Propp)
|
1. Faza
separacji
|
1.
Odejście
|
1.
Wprowadzenie w zwyczajny świat
|
|
2.
Wezwanie do wyprawy
|
1.
Odejście
2.
Zakaz
3.
Naruszenie
4.
Poszukiwanie informacji
5.
Udzielenie informacji
6.
Podstęp
7.
Mimowolna pomoc
8.
Szkodzenie
|
||
3.
Sprzeciwienie się wezwaniu
|
|||
4.
Pomoc mentora
|
9.
Pośrednictwo
10.
Początek przeciwdziałania
|
||
5.
Przekroczenie pierwszego progu
|
11.
Wyprawa
|
||
2. Faza
liminalna
|
2.
Inicjacja
|
6.
Próby wstępne
|
12.
Pierwsza funkcja darczyńcy
13.
Reakcja bohatera
14.
Przekazanie
|
7.
Konfrontacja ze strachem
|
|||
8.
Próba zasadnicza
|
15.
Przemieszczenie
16.
Walka
17.
Nacechowanie
18.
Zwycięstwo
|
||
9.
Osiągnięcie celu
|
19.
Usunięcie nieszczęścia
|
||
3. Faza
integracji
|
3.
Powrót
|
10.
Droga powrotna
|
20.
Powrót
|
11.
Kryzys
|
21.
Pościg
22.
Ratunek
|
||
12.
Powrót i zmiany
|
23.
Nierozpoznane przybycie
24.
Bezpodstawne roszczenia
25.
Trudne zadanie
26.
Wykonanie
27.
Rozpoznanie
28.
Zdemaskowanie
29.
Transfiguracja
30.
Ukaranie
31.
Wesele
|
Odmienne rozłożenie
akcentów pozwala jednak na konstruowanie mitopodobnych (a więc skutecznych) opowieści
marketingowych z nieco innych elementów. I w kolejnym poście będzie właśnie o
tym.