To, że marki potrzebują opowieści
nie podlega dyskusji. Dzieje się tak, gdyż kochana matka natura nie
zaprojektowała naszych umysłów do zapamiętywania słów. Jesteśmy za to bardzo
dobrzy w śledzeniu wydarzeń i jeśli słowa dotyczą właśnie ich, to jakoś dajemy
sobie z nimi radę. Na ten temat napisano już wiele. Tak naprawdę by zrozumieć w
czym rzecz wystarczy jednak wykonanie małego eksperymentu na sobie.
Najpierw spróbuj zapamiętać słowa
z poniższej listy:
·
Chłopiec
·
Zielony
·
Koszyk
·
Góry
·
Borsuk
·
Bunkier
·
Przebranie
·
Ciotka
·
Hibernacja
·
Harcerz
Da się to zrobić. Trochę trzeba
się jednak wysilić. A teraz przeczytaj opowiadanie:
Chłopiec w zielonym kapturku ma
zanieść koszyk swojej ciotce mieszkającej w bunkrze w górach. Po drodze spotyka
jednak złego borsuka. Borsuk wypytuje chłopca, dokąd zmierza. Wyprzedza go,
napada podstępem na ciotkę i hibernuję ją przy pomocy umieszczonych w bunkrze
urządzeń. Sam natomiast przebiera się za ciotkę. Zwodzi w ten sposób chłopca,
który wkrótce dociera do bunkra („ciociu, dlaczego masz takie wielkie łapy?
Żeby Cię mocniej przytulić”) i hibernuje także jego, po czym zasypia. Na
szczęście w pobliżu bunkra przechodzi pewien harcerz. Widząc, co się dzieje wybudza
ciotkę i chłopca w zielonym kapturku a hibernuje samego borsuka. I żyli długo,
i szczęśliwie.
Jestem pewien, że nawet po
jednokrotnym przeczytaniu powyższej historyjki jesteś w stanie powtórzyć ją
niemal bezbłędnie, pamiętając o chłopcu, borsuku czy hibernacji, których
wcześniej musiałeś uczyć się na pamięć. Bezdyskusyjnie marketing potrzebuje
zatem opowieści. Istnieje bowiem ogólna zasada - włącz coś w strukturę opowieści,
a szansa, że to coś zostanie dostrzeżone i zapamiętane będzie znacznie większa
niż przy innych sposobach prezentacji.
Istnieją jednak opowieści lepsze
i gorsze, co rozumieć można także w ten sposób, że jedne opowieści skuteczniej
przyciągają uwagę odbiorców i skuteczniej utrwalają się w ich świadomości, niż
inne. I w tym miejscu przydaje się wiedza na temat mitu. Co jak co, ale mity
właśnie są opowieściami, które znakomicie radzą sobie z przyciąganiem ludzkiej
uwagi, a w efekcie skutecznie utrwalają się w kulturze. A co ważne wszystkie
mity, bez względu na czas i miejsce, zbudowane są na tym samym schemacie. De facto jest to zresztą schemat
najstarszych ludzkich opowieści w ogóle, te pierwsze opowieści były bowiem
mitami.
Joseph Campbell (Bohater o tysiącu twarzy) na określenie
owego wzorca użył zapożyczonego od Jamesa Joyce’a terminu monomit i właśnie on
jest najczęściej używany w literaturze. W swojej zalążkowej postaci jest to
trójelementowa opowieść bohaterska, w skład której wchodzi:
- Porzucenie normalnego świata i wyruszenie na wyprawę;
- Przezwyciężenie przeciwności i osiągniecie celu wyprawy;
- Trudny powrót i ustanowienie nowych porządków dzięki uzyskanym na wyprawie dobrom.
W każdym z tych etapów można
wyodrębnić pewne podpunkty (szczegóły w załączonym sway’u), a konkretne
opowieści mogą pomijać lub mnożyć niektóre z nich i różnie akcentować
pozostałe. W sumie jednak rzeczywiście każdy mit stanowi wariant tej
uniwersalnej struktury.
Dlaczego jednak właśnie ta
struktura tak bardzo przykuwa ludzką uwagę? Podążając tropem interpretacji
zaproponowanej przez Waltera Burkerta (Stwarzanie
świętości. Ślady biologii we wczesnych wierzeniach religijnych) dzieje się
tak, gdyż monomit to metaforyczna parafraza podstawowych działań niezbędnych do
przetrwania wyżej rozwiniętych organizmów zwierzęcych. Poprzestając na trzech
wyodrębnionych wcześniej etapach, byłoby to na przykład:
- Motywowana głodem potrzeba opuszczenia schronienia;
- Dotarcie do pożywienia dzięki wyprzedzeniu konkurentów i uniknięciu drapieżników;
- Powrót do bezpiecznego schronienia.
Ot, typowy dzień z życia
powiedzmy szczura. Jeśli Burkert ma racje to nic dziwnego, że schemat ten jest
traktowany jako istotny również przez ludzkie umysły. Umysły te zostały w końcu
ukształtowane przez ewolucję właśnie po to, by radzić sobie z takimi
podstawowymi problemami.
Co istotne z marketingowego
punktu widzenia schemat monomitu można wykorzystać poza narracjami stricte mitycznymi. Od dawna jest on
podstawą scenariuszy filmowych i wzorcem wskazywanym przez podręczniki
scenopisarstwa. A mowa tu o naprawdę kasowych produkcjach z Gwiezdnymi Wojnami na czele.
Konkluzje są proste. Jeśli chcesz
opowiadać o marce (a powinieneś chcieć, bo to wnioski wynikające z samych
podstaw storytellingu), to opowiadaj w oparciu o schemat monomitu. W ten sposób
odwołujesz się bowiem to podstawowego scenariusza napisanego dla zwierząt przez
matkę naturę. A jest to coś, co zostało głęboko wyryte także w ludzkich
umysłach. Mówić nieco bardziej poetycko, gdy opowiadasz o marce w formie monomitu
to owa marka trąca najbardziej czułe struny naszej natury.
0 komentarze:
Prześlij komentarz