czwartek, 1 lutego 2018

Uwaga! Amalgamaty!



W ostatnim poście mowa była o artystycznej instalacji, która do klasycznego motywu bożonarodzeniowej szopki dodała kilka nietypowych elementów, w tym figurę kosmity. Pisałem wtedy, że ten stosunkowo prosty zabieg polegający na nietypowym zestawieniu komponentów działa zadziwiająco dobrze na przyciąganie uwagi i ogólną atrakcyjność całości. Czy jednak wystarczy zmieszać to, co nieoczywiste w dowolny sposób, by uzyskać analogiczny efekt? Nie. Tak się składa, że świadomie bądź nie, artystom odpowiedzialnym za omawianą instalację udało się zachować zgodność z zasadami tworzenia tzw. amalgamatów pojęciowych. I dlatego wyszło tak dobrze. 

UWAGA: PONIŻEJ BĘDZIE SPORO SEMIOTYCZNO-KOGNITYWNEJ NOWOMOWY. OSOBY BARDZIEJ WRAŻLIWE PROSZONE SĄ O ZACHOWANIE SZCZEGÓLNEJ OSTROŻNOŚCI [ALE NA POCIESZENIE DOŁĄCZAM KILKA RYSUNKÓW]

Co to jest amalgamat pojęciowy? Najogólniej rzecz biorąc jest to nowatorskie zestawienie elementów, które wcześniej funkcjonowały odrębnie. Prostym amalgamatem jest wyobrażenie centaura (koń + człowiek), Myszki Miki (mysz + człowiek), czy Spider-Mana (tak, tak: pająk + człowiek). Amalgamatami są jednak także znacznie bardziej poważne rzeczy. Jest nim na przykład  koncepcja „ja” (ja z czasu c1 + ja z czasu c2 + ja z czasu cn), czy „inny” (percepcja fizycznego ciała obcego + introspekcyjna świadomość własnych stanów mentalnych). Amalgamat nie jest więc po prostu artystyczną sztuczką (chociaż przestrzeń sztuki pełna jest amalgamatów). Według zwolenników tej teorii takie integracje pojęciowe to efekty absolutnie podstawowych dla człowieka operacji mentalnych odpowiadających za charakterystyczną dla naszego gatunku kreatywność i wynalazczość. W zasadzie jest to sama kwintesencja człowieczeństwa (tezę tę mocno artykułuje na przykład Mark Turner w: The Origin of Ideas: Blending, Creativity, and the Human Spark).

A jak powstają amalgamaty? Wspomniany wyżej Turner oraz Gill Fauconnier w napisanej wspólnie książce będącej fundamentem całej teorii (The Way We Think. Conceptual Blending and the Mind's Hidden Complexities) zaproponowali następujący model:

Najpierw trzeba mieć co łączyć, dlatego też będziemy potrzebować przynajmniej dwóch wyjściowych przestrzeni mentalnych. „Przestrzeń mentalna” to taka relatywnie autonomiczna reprezentacja wybranego aspektu rzeczywistości. Mamy je w głowach. Fauconnier zajmował się nimi zanim zwąchał się z Turnerem, a poczytać o nich można w jego Mental Spaces: Aspects of Meaning Construction in Natural Language. Czyli potrzebujemy czegoś takiego:
 
Następnie musi dojść do przynajmniej częściowego odwzorowania elementów obu przestrzeni wyjściowych (ich uzgodnienia), co odbywa się w wyniku wykrycia wspólnego im mianownika. Potrzebna jest do tego trzecia przestrzeń, tzw. przestrzeń generyczna (rodzajowa). To, co znajduje się w przestrzeni generycznej to uogólnienia pasujące do elementów pochodzących zarówno z jednej, jak i drugiej przestrzeni wyjściowej. Czyli coś takiego:
I wreszcie ze względu na wykryte właśnie odpowiedniości możliwe jest zbudowanie kolejnej przestrzeni – przestrzeni amalgamatu, w którą włączamy najpierw elementy odwzorowane dzięki przestrzeni generycznej… 
 …następnie te elementy, które nie zostały odwzorowane, ale w przestrzeniach wyjściowych są połączone, z elementami odwzorowanymi…
 …i wreszcie – jeśli wymaga tego sytuacja – wszystko uzupełniamy nowymi elementami (takimi, których nie było w żadnej przestrzeni wyjściowej), tak by nowopowstała całość miała jakiś sens.
W przypadku szopki z kosmitą wygląda to następująco. Mamy dwie przestrzenie wyjściowe. Jedną nazwijmy roboczo „układem betlejemskim. Drugą przestrzeń nazwijmy przestrzenią  „archiwum X”. W pierwszej mamy Matkę Boską, Dzieciątko Jezus, aniołów, osła, a w tle trzech króli. W drugiej, kosmitów, latające talerze, blastery i splątanie kwantowe. Jak to się łączy? Ano kosmici pięknie łączą się z aniołami. Da się ich uwspólnić w przestrzeni generycznej, jako człekopodobne, ale znacznie potężniejsze od człowieka istoty powiązane z tym, co wysoko. Dalej więc już bez problemu możemy podstawić kosmitę za anioła. Przerobiony na kosmitę anioł wciąga za sobą do amalgamatu całą resztę elementów „układu betlejemskiego”, w tym Matkę Boską i nagle mamy scenę, w której nad Maryją unosi się przybysz z innej planety. A żeby miał to sens to automatycznie dorzucamy do tego jakieś usensawiające taki obrazek scenariusze w stylu Dänikena.
Jednym słowem kosmita wbrew pozorom pasuje do szopki znakomicie (bo pasuje do anioła). Gdybyście podstawili zamiast niego strusia, czy marcepanowego króliczka, to efekt byłby słabszy. 

I tak to wygląda, gdy się zaczyna nie tylko myśleć amalgamatami, ale tez myśleć o amalgamatach (pewnie mi nie uwierzycie, ale ja naprawdę od razu pomyślałem o amalgamacie, jak tylko zobaczyłem ten układ z Maryją i kosmitą).  

W następnym odcinku jeszcze trochę więcej szczegółów na temat teorii amalgamatu, a potem ich reklamowy potencjał.
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz