W ostatnim poście mowa była o
artystycznej instalacji, która do klasycznego motywu bożonarodzeniowej szopki
dodała kilka nietypowych elementów, w tym figurę kosmity. Pisałem wtedy, że ten
stosunkowo prosty zabieg polegający na nietypowym zestawieniu komponentów
działa zadziwiająco dobrze na przyciąganie uwagi i ogólną atrakcyjność całości.
Czy jednak wystarczy zmieszać to, co nieoczywiste w dowolny sposób, by uzyskać
analogiczny efekt? Nie. Tak się składa, że świadomie bądź nie, artystom
odpowiedzialnym za omawianą instalację udało się zachować zgodność z zasadami
tworzenia tzw. amalgamatów pojęciowych. I dlatego wyszło tak dobrze.
UWAGA: PONIŻEJ BĘDZIE SPORO
SEMIOTYCZNO-KOGNITYWNEJ NOWOMOWY. OSOBY BARDZIEJ WRAŻLIWE PROSZONE SĄ O
ZACHOWANIE SZCZEGÓLNEJ OSTROŻNOŚCI [ALE NA POCIESZENIE DOŁĄCZAM KILKA RYSUNKÓW]
Co to jest amalgamat pojęciowy? Najogólniej
rzecz biorąc jest to nowatorskie zestawienie elementów, które wcześniej
funkcjonowały odrębnie. Prostym amalgamatem jest wyobrażenie centaura (koń +
człowiek), Myszki Miki (mysz + człowiek), czy Spider-Mana (tak, tak: pająk +
człowiek). Amalgamatami są jednak także znacznie bardziej poważne rzeczy. Jest
nim na przykład koncepcja „ja” (ja z
czasu c1 + ja z czasu c2 + ja z czasu cn), czy
„inny” (percepcja fizycznego ciała obcego + introspekcyjna świadomość własnych
stanów mentalnych). Amalgamat nie jest więc po prostu artystyczną sztuczką
(chociaż przestrzeń sztuki pełna jest amalgamatów). Według zwolenników tej teorii
takie integracje pojęciowe to efekty absolutnie podstawowych dla człowieka operacji
mentalnych odpowiadających za charakterystyczną dla naszego gatunku kreatywność
i wynalazczość. W zasadzie jest to sama kwintesencja człowieczeństwa (tezę tę
mocno artykułuje na przykład Mark Turner w: The Origin of Ideas: Blending,
Creativity, and the Human Spark).
A jak powstają amalgamaty? Wspomniany
wyżej Turner oraz Gill Fauconnier w napisanej wspólnie książce będącej fundamentem
całej teorii (The Way We Think. Conceptual Blending
and the Mind's Hidden Complexities) zaproponowali
następujący model:
Najpierw trzeba mieć co łączyć,
dlatego też będziemy potrzebować przynajmniej dwóch wyjściowych przestrzeni
mentalnych. „Przestrzeń mentalna” to taka relatywnie autonomiczna reprezentacja
wybranego aspektu rzeczywistości. Mamy je w głowach. Fauconnier zajmował się nimi
zanim zwąchał się z Turnerem, a poczytać o nich można w jego Mental
Spaces: Aspects of Meaning Construction in Natural Language.
Czyli potrzebujemy czegoś takiego:
Następnie musi dojść do przynajmniej częściowego
odwzorowania elementów obu przestrzeni wyjściowych (ich uzgodnienia), co odbywa
się w wyniku wykrycia wspólnego im mianownika. Potrzebna jest do tego trzecia
przestrzeń, tzw. przestrzeń generyczna (rodzajowa). To, co znajduje się w przestrzeni
generycznej to uogólnienia pasujące do elementów pochodzących zarówno z jednej,
jak i drugiej przestrzeni wyjściowej. Czyli coś takiego:
I wreszcie ze względu na wykryte właśnie
odpowiedniości możliwe jest zbudowanie kolejnej przestrzeni – przestrzeni
amalgamatu, w którą włączamy najpierw elementy odwzorowane dzięki przestrzeni
generycznej…
…następnie te elementy, które nie
zostały odwzorowane, ale w przestrzeniach wyjściowych są połączone, z elementami
odwzorowanymi…
…i wreszcie – jeśli wymaga tego sytuacja
– wszystko uzupełniamy nowymi elementami (takimi, których nie było w żadnej przestrzeni
wyjściowej), tak by nowopowstała całość miała jakiś sens.
W przypadku szopki z kosmitą wygląda
to następująco. Mamy dwie przestrzenie wyjściowe. Jedną nazwijmy roboczo „układem
betlejemskim. Drugą przestrzeń nazwijmy przestrzenią „archiwum X”. W pierwszej mamy Matkę Boską,
Dzieciątko Jezus, aniołów, osła, a w tle trzech króli. W drugiej, kosmitów, latające
talerze, blastery i splątanie kwantowe. Jak to się łączy? Ano kosmici pięknie łączą
się z aniołami. Da się ich uwspólnić w przestrzeni generycznej, jako człekopodobne,
ale znacznie potężniejsze od człowieka istoty powiązane z tym, co wysoko. Dalej
więc już bez problemu możemy podstawić kosmitę za anioła. Przerobiony na
kosmitę anioł wciąga za sobą do amalgamatu całą resztę elementów „układu
betlejemskiego”, w tym Matkę Boską i nagle mamy scenę, w której nad Maryją
unosi się przybysz z innej planety. A żeby miał to sens to automatycznie dorzucamy
do tego jakieś usensawiające taki obrazek scenariusze w stylu Dänikena.
Jednym słowem kosmita wbrew pozorom
pasuje do szopki znakomicie (bo pasuje do anioła). Gdybyście podstawili zamiast
niego strusia, czy marcepanowego króliczka, to efekt byłby słabszy.
I tak to wygląda, gdy się zaczyna nie
tylko myśleć amalgamatami, ale tez myśleć o amalgamatach (pewnie mi nie
uwierzycie, ale ja naprawdę od razu pomyślałem o amalgamacie, jak tylko
zobaczyłem ten układ z Maryją i kosmitą).
W następnym odcinku jeszcze trochę więcej
szczegółów na temat teorii amalgamatu, a potem ich reklamowy potencjał.
0 komentarze:
Prześlij komentarz