Miałem dłuższą
przerwę. Winne są lato, wczasy, to wszystko, co czeka na człowieka po wczasach
oraz wrodzone lenistwo. Przypomnę więc o czym mowa. Jakiś czas temu zacząłem
pisać o próbach patrzenia na marki, jak na religię (zob. tutaj) ilustrując
zagadnienie przykładem marki Apple (zob. tutaj). Nadgryzione jabłko to jednak
oczywiście nie jedyny brand, który może być rozpatrywany w ten sposób. Dziś na przykład
weźmiemy na warsztat markę Red Bull.
W opisie
podążam za: Samuel Gil Soldevilla, José Antonio Palao Errando i José Javier
Marzal Felici, (Brands as New Forms of
Religiosity: the Case of the World of Red Bull, „Trípodos”, no. 35), którzy
o swoim opracowaniu mówią rzecz następującą:
Artykuł identyfikuje i analizuje marki, jako nową formę religijności ze względu na ich istotną rolę w życiu jednostek i społeczeństwa, poza ich komercyjną naturą, pozycjonując je jako konstruktorów znaczeń, spajających światopoglądy i nadające sens rzeczywistości […] Analiza ta potwierdzi, że reklama nie jest już tylko instrumentem kapitalizmu, ale raczej narzędziem duchowości, coraz częstszym wykorzystywaniem transcendentalnej semiotyki, przyjmowaniem elementów z języka religijnego i przekształcaniem ich za pomocą hipnotyzujących technik audiowizualnych w nową formę komunikacji, z przesłaniem, które nie robi nic, aby ukryć swoją mesjanistyczną naturę.
Pięknie
powiedziane. Zwłaszcza ta „transcendentalna semiotyka” się udała. Jak jednak Soldevilla,
Errando i Felici dochodzą do takich wniosków? Zaczynają od dosyć oczywistego
spostrzeżenia, że marki nadają produktom wartość wykraczającą poza ich wartość
użytkową, co odrywa je od kontekstu ściśle ekonomicznego i przenosi w dziedzinę
tego, co symboliczne. A symbole rządzą się innymi prawami, niż obiekty
materialne i w pewnych warunkach mogą być traktowane jako nośniki tego, co transcendentne.
W efekcie marki-symbole uzyskują z jednej strony moc wytwarzania wiary w nadprzyrodzone
cechy powiązanych z nimi produktów, a z drugiej ustanawiania sensu i porządkowania
otaczającej człowieka rzeczywistości. Nawiasem rzecz biorąc najczęściej okazuje
się wtedy, że takie symbole uwikłane zostają w narracje o cechach mitycznych.
Soldevilla, Errando
i Felici próbują pokazać jak to wszystko działa na przykładzie kampanii World of Red Bull z 2012 roku (w jej hiszpańskim
wariancie Bienvenido al Mundo de Red Bull).
Historycznie rzecz biorąc jest to o tyle ciekawy moment, że mówimy tu o punkcie
zwrotnym w marketingowej strategii marki. Wcześniej, przez blisko dwadzieścia
lat, reklamy napoju Red Bull miały formę zabawnych animowanych filmów, utrzymanych
w charakterystycznej stylistyce. Takich jak poniżej:
W 2012 roku Red
Bull zmienił strategię, dołączając do reklam animowanych spoty bazujące na „marketingu
ekstremalnych emocji”. W analizowanym przypadku chodzi o następujący film:
Soldevilla, Errando
i Felici rzucają się na tę reklamę z całym aparatem metod
semiotyczno-filmoznawczych i stwierdzają, że po analizie odnaleźć w niej można następujące
watki ideologiczne:
- Powrót do natury;
- Unikalną wartość tego, co tu i teraz, przeciwstawianą temu, co jedynie potencjalne;
- Emocjonalno-estetyczną intensywność;
- Spersonalizowanie rzeczywistości i stawianie człowieka w roli jej kreatora;
- Transcendowanie samego siebie, wniebowstąpienie, oświecenie.
Po dorzuceniu
do tego wszystkiego uwagi, że w finałowej scenie słyszymy słowa "Wszystko
jest możliwe, jeśli naprawdę w to wierzysz” Soldevilla, Errando i Felici
dochodzą do wniosku, że Red Bull to zatem marka o cechach religii, bliska
zwłaszcza jej odmianom newage’owym.
I jak wam się
to podoba? Soldevilla, Errando i Felici przekonali was do swoich pomysłów? Jeśli
myślicie teraz coś w rodzaju „Hm…”, to macie podobnie jak ja. Też mi się
wydaje, że trochę to wszystko naciągane. Pora wiec chyba zabrać się za krytykę
takich uproszczonych porównań marek i religii. I o tym będzie następnym razem. Postaram
się przy tym, żeby przerwa między kolejnymi wpisami nie była tak ekstremalna
jak ostatnio.
Bardzo ciekawy wpis! Ja dopiero teraz zaczynam dostrzegać, jak ważne jest budowanie wizerunku marki. Niedługo sama chcę wejść na rynek z nowym produktem. Mam nadzieję, że dzięki współpracy z agencję Necon (którą znalazłam o tu) uda mi się wypaść jak najlepiej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł! Naprawdę wiele się z niego dowiedziałem! Sam, jestem w trakcie opracowywania strategii marketingowej swojej marki i takie artykuły są dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Czy Waszym zdaniem w całej komunikacji warto uwzględnić produkcję video? Z tego co udało mi się wyczytać w tym miejscu: https://tearsofjoy.pl/produkcja-wideo za 90% ruchu w sieci odpowiada video!
OdpowiedzUsuń