środa, 27 grudnia 2017

Ratunku! Urodziny firmy (Rocznice a święta zwornikowe)

Mądrzy ludzie, co się znają, twierdzą, że temat okolicznościowych eventów związanych z wszelkimi rocznicami to istne marketingowe pole minowe. Z jednej strony wypada coś przy takiej okazji zrobić. Z drugiej nie bardzo wiadomo, co by to miałoby być, żeby miało marketingowy sens. A jako, że akurat jesteśmy między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, to może jest to dobry czas, by zastanowić się, czy forma i zawartość cyklicznych świąt nie jest tu pewną podpowiedzią.


Zacznijmy od problemu. Smutna prawda jest taka: sam fakt, że jakiejś firmie stuknęło ileś tam lat, albo że mija właśnie okrągła rocznica wprowadzenia na rynek takiego, czy innego produktu nikogo nie obchodzi. Serio. Jeśli chcesz więc przy tej okazji po prostu krzyczeć „Hej, mamy już 15 lat”, to lepiej pomyśl, że taki Stonehenge ma tych lat jakieś 5 tyś. I też mało kogo to wzrusza.

Co więc robić? Dokładnie to samo, co robi się w trakcie cyklicznych świąt religijnych – odtwarzać mity początków. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli. Nie mówię tu o snuciu partyzanckich opowieści o trudnych początkach i pionierach firmy, tylko o przywołaniu koncepcji rzeczywistości, która stoi za daną marką.
Technicznie rzecz biorąc w przypadku świąt religijnych wygląda to tak, że znaczna ich część to tzw. święta zwornikowe, które zamykają jeden okres i otwierają kolejny. Po co? Bo wraz z upływem czasu świat się wyciera. Moc pierwotnego aktu kreacji zanika i akt stwarzania rzeczywistości trzeba powtórzyć. Opowiada się więc (a tak naprawdę ważne jest, że nie tylko opowiada, ale też przeżywa – czasami bardzo dosłownie) wydarzenia opisywane przez mity. W ten sposób odtwarza się ramy świata i dokonuje jego odnowienia*.

Decydując się na publiczne obchodzenie rocznicowych wydarzeń zrób po prostu to samo. Odświeżysz w ten sposób koncepcję świata stojącą za daną marką i to w formie, którą ludzie najwyraźniej uwielbiają. Bo – wracając do Stonehenge ­– jego siła nie polega na wieku kamieni, ale na jego mitologii archaicznego obserwatorium astronomicznego, druidach i gołych czarownicach, które pojawiają się tam w każde letnie przesilenie.



* – Zazwyczaj w takich miejscach odruchowo wstawiam jakiś odsyłacz bibliograficzny. Tym razem podążam za Mirceą Eliadem. A ten napisał dużo (o matko, jak dużo). I właściwie wszędzie pisał właśnie o micie wiecznego powrotu i magicznych mocach przywoływania świętych początków. Nawet mocno przebrany spis tych publikacji byłby znacznie dłuższy niż sam post. Wskazówka bibliograficzna tym razem jest wiec taka: weź do ręki dowolną książkę Eliadego, a pewnie znajdziesz w niej coś właśnie na ten temat.  
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz