Pisałem wcześniej, że marketing, który przygląda się mitowi powinien
poświęcić szczególną uwagę kwestii wyobrażeń kontrintuicyjnych, takich jak mówiące
psy, czy niematerialni ludzie (zob. tutaj). Rzecz jest warta uwagi, bo to
stosowana z umiarem kontrintuicyjność (zob. tutaj i tutaj) sprawia, że zawierające ją
komunikaty wydają się bardziej atrakcyjne i są lepiej zapamiętywana niż
komunikaty złożone wyłącznie ze zwykłych wyobrażeń intuicyjnych (szczekający
pies), a także z wyobrażeń dziwacznych, lecz niekontrintuicyjnych (miauczący
pies).
Czy jednak wszystkie wyobrażenia kontrintuicyjne są równie skuteczne w
przyciąganiu uwagi odbiorców? Nie. W kategorii wyobrażeń kontrintuicyjnych
istnieje wewnętrzna hierarchia ważności sprawiająca, że jedne z nich
skuteczniej zwracają na siebie ludzką uwagę niż inne.
Przede wszystkim – jak twierdzi Pascal Boyer (Why Do Gods and Spirits Matter at All?, [w:], Current Approaches in the Cognitive Science of Religion, I.
Pyysiäinen, V. Anttonen (red.), London-New York 2002) – kontrintuicyjne
wyobrażenia animizowane, są ważniejsze niż kontrintuicyjne wyobrażenia obiektów
martwych. Z tych względów mówiący pies, skuteczniej przykuwa nasza uwagę niż na
przykład kwitnący kamień. Technicznie rzecz biorąc ważniejszymi niż inne są te
wyobrażenia, których podstawą są kategorie ontologiczne OSOBY i ZWIERZĘCIA, lub
takie wyobrażenia których podstawą są kategorie ROŚLINY lub ARTEFAKTU, ale
którym jednocześnie dodano cechy OSOBY lub ZWIERZĘCIA.
Wśród kontrintuicyjnych wyobrażeń animizowanych ważniejsze z kolei są te wyobrażenia,
w których obecne są cechy OSOBY, a nie ZWIERZĘCIA. I wreszcie wśród wyobrażeń
posiadających cechy OSOSBY istotniejsze są te, które charakteryzuje duża wiedza
i duża możliwość działania.
Ta hierarchia ważności posiada uzasadnienie ewolucyjne. Przede wszystkim
należy zwrócić uwagę, że dla przetrwania ważniejsza jest zdolność do wykrywania
zwierząt wśród przedmiotowego tła (np., roślin), niż umiejętność odwrotna.
Przypadkowe potraktowanie krzaka tak, jak gdyby był on lwem nie jest tragedią.
Oczywiście taka pomyłka pociąga za sobą pewne koszty: utratę energii wydaną na
niepotrzebną ucieczkę, stratę czasu, który można było przeznaczyć na działania
pożyteczne itp. Są to jednak koszy nieporównywalne z błędem odwrotnym, to jest
z potraktowaniem lwa tak, jak gdyby był on krzakiem. Ludzki umysł skanuje zatem
napływające do niego dane przede wszystkim w poszukiwaniu wzorców świadczących
o obecności bytów ożywionych. Boyer mówi wręcz o hipertrofii systemu wykrywania
intencjonalnego agensa, mając na myśli swoistą nadwrażliwość modułów umysłu
odpowiedzialnych za wyszukiwanie świadomego życia, która często prowadzi do
zakładania obecności intencjonalnego agensa tam, gdzie w rzeczywistości go nie
ma. Owa nadwrażliwość jest jednak ewolucyjnie ukształtowaną adaptacją. Lepiej
bowiem trzy razy pomylić gałąź z wężem niż raz węża nie zauważyć.
Wśród kontrintuicyjnych intencjonalnych agensów szczególne miejsce
zajmują z kolei te, które rozpoznawane są jako atrakcyjni partnerzy
potencjalnych transakcji społecznych. Przyczyną tej istotności jest istotność
samego społecznego sposobu bycia człowieka i wykształcenie licznych modułów umysłu
obsługujących ten wymiar naszej egzystencji. Nie tylko zatem jesteśmy
nastawieni na wyszukiwanie w naszym otoczeniu agensów, ale też staramy się
ocenić, czy możemy z takim agensem wejść w korzystną interakcję społeczną.
Także i w tym przypadku zachodzi przy tym swoista hipertrofia owej tendencji.
Przed lwem będziemy więc, co prawda, uciekać, ale już „mądrze” patrzący nam w
oczy pies ma spora szanse nakłonić nas do prób nawiązania werbalnego dialogu.
Rozmawiamy zresztą nie tylko z psami i kotami, ale również komputerami,
odruchowo bowiem traktujemy pozór komunikacji, jako świadectwo społecznej
kompetencji domniemanego interlokutora (Justin Barrett, Theological Correctness: Cognitive Constraint and the Study of Religion,
„Method and Theory in the Study of Religion” 1999/4).
Wśród agensów za szczególnie ważnych uznamy więc takich, z którymi, po
pierwsze, można nawiązać relacje. Muszą więc oni posiadać cechy nie
jakiegokolwiek agensa, ale agensa ludzkiego. Po drugie, wśród quasi-ludzkich
agensów posiadających zdolności komunikacyjne, istnieć będą takie, które jawić
się będą jako szczególnie atrakcyjni partnerzy interakcji społecznych. Będą to
takie agensy, od których można oczekiwać znacznych korzyści, związanych na
przykład z ich przerastającą człowieka wiedzą lub zasobnością. Nie przypadkiem
bytom nadprzyrodzonym przydaje się najczęściej nielimitowany dostęp do
informacji społecznie strategicznych i uznaje je za źródła dostatku.
Ostatecznie sytuacja wygląda zatem tak, że wyobrażenia kontrintuicyjne
generalne rzecz biorąc wydają się nam atrakcyjniejsze niż wyobrażenia
intuicyjne i po prostu dziwaczne. I właśnie je zapamiętujemy lepiej. Jeśli jednak
konkurs na stopień atrakcyjności dotyczy samych wyobrażeń kontrintuicyjnych, to
najgorzej wypadną w nim wyobrażenia kontrintuicyjnych obiektów, którym nie
przydano żadnych cech intencjonalnego agensa. Wśród kontrintuicyjnych intencjonalnych
agensów te o cechach ludzkich poradzą sobie lepiej niż te o cechach wyłącznie zwierzęcych.
Natomiast wśród kontrintuicyjnych osób najlepiej poradzą sobie te, które mogą i
mają ochotę działać na naszą korzyść. Prostą konsekwencją działania tych reguł
jest nacisk na selekcję takich opowieści, które nie tylko są kontrintuicyjne,
ale też w których kontrintuicyjność dotyka akurat agensów, a już w
szczególności na takie w których ów agens jawi się jako atrakcyjny partner
społecznych interakcji. I taki kształt mają właśnie mity, co nie powinno ujść
uwagi specjalistom od komunikacji marketingowej.
0 komentarze:
Prześlij komentarz