I jak tam? Mikołaj już był?
Wiem, że do 6 grudnia jeszcze
chwila, ale mam na myśli raczej to, czy zostaliście już w tym roku zmuszeni do
zaangażowania Mikołaja w wasze marketingowe działania. A może sami odczuliście
taką nieodpartą potrzebę?
W głębi ducha mogliście jednak
przy tym szlochać pomstując i obiecując sobie, że to już ostatni raz. Że jak
jeszcze kiedyś będziecie musieli wciskać społeczeństwu grubasa w czerwonym
wdzianku z facjatą zdradzającą słabość do tęgich trunków i poklepywania
siostrzenic po tyłkach, to rzucacie to wszystko w diabły i jedziecie w
Bieszczady hodować owce.
Photo by Cris DiNoto on Unsplash |
Jeśli dotknęła was ta
przypadłość, to posłuchajcie. Nie musi tak być. Mikołaj kryje w sobie głębię, a
nawet pewien pociągający mrok. Tak naprawdę pojęcia nie mam czy tkwi w tym
jakikolwiek potencjał marketingowy, ale w najgorszym razie niechaj będzie to
odtrutka na Mikołaja podanego w polewie z coa-coli. Ten wyglądający jak
przerośnięty krasnoludek Dobry Wujek grał już ciekawsze role i być może da się
do tego wrócić.
Boris Uspieński, wybitny rosyjski
semiotyk w starej, ale doskonałej książce Kult
św. Mikołaja na Rusi zebrał sporo interesujących ludowych wypowiedzi, w
których Mikołaj ukazany jest jako następca Boga, lub jego główny pomocnik:
Czasami Mikołaj jest wręcz z Bogiem utożsamiany (to zresztą akurat fragment modlitwy polskiej, a nie rosyjskiej):
Gdyby stary Bóg zmarł, Mikuła byłby Bogiem; Kiedy umrze Pan Bóg, to na jego miejscu światem będzie rządził św. Mikołaj; Na polu Mikołaj jest jedynym Bogiem; Jeśli Bóg podtrzyma, Mikołaj pomoże.
Czasami Mikołaj jest wręcz z Bogiem utożsamiany (to zresztą akurat fragment modlitwy polskiej, a nie rosyjskiej):
Przed nią kielich, A w kielichu krew Baranka niewinnego, Mikołajka Świętego.
Przede wszystkim jednak Mikołaj w
folklorze jawi się jako główny boski antagonista. Uspieński pisał:
W ogóle w folklorze rosyjskim Mikołaj może oszukiwać Boga, broniąc biednych, tak samo jak może oszukiwać proroka Eliasza – zob. legendę o tym, jak Mikołaj ratuje krowę biednej wdowy.
W efekcie Mikołaj jest także
standardowym przeciwnikiem takich postaci, jak św. Jerzy, archanioł Michał czy prorok
Eliasz.
Ciekawe, prawda? Możecie jednak powiedzieć,
że być może taka specyfika prawosławia, że dowartościowano w niej św. Mikołaja,
co następnie w sposób niekontrolowany stało się pożywką dla ludowej wyobraźni.
Ale nic z tego. Oficjalnie rzecz biorąc pozycja św. Mikołaja w prawosławiu jest
mniej więcej taka sama jak w katolicyzmie – średnia liga świętych. Więc skąd to
teologicznie podejrzane wywyższenie św. Mikołaja?
Odpowiedź jest prosta. Chrześcijaństwo na Rusi nałożyło się na starszą warstwę wierzeń pogańskich, a w nich funkcjonowała już postać, która podobnie jak Mikołaj zajmowała się rozdawaniem dóbr. Był to niejaki Wołos. Tyle tylko, że Wołos, w przeciwieństwie do Mikołaja, był absolutnie pierwszą ligą panteonu. Dobra rozdawał bowiem niejako przy okazji, a tak naprawdę był władcą zaświatów, podziemi, magii i płodności. No i był też głównym antagonistą kojarzonego z niebem i błyskawicą Peruna. Ludowy Mikołaj odziedziczył wszystkie te funkcje, a w efekcie urósł ponad przypisaną mu przez chrześcijaństwo rolę i na dokładkę został przeciwstawiony tym postaciom, które z kolei przejęły piorunowo-niebiański biznes Peruna, czyli Bogu, Jezusowi, św. Jerzemu, Michałowi czy Eliaszowi.
Odpowiedź jest prosta. Chrześcijaństwo na Rusi nałożyło się na starszą warstwę wierzeń pogańskich, a w nich funkcjonowała już postać, która podobnie jak Mikołaj zajmowała się rozdawaniem dóbr. Był to niejaki Wołos. Tyle tylko, że Wołos, w przeciwieństwie do Mikołaja, był absolutnie pierwszą ligą panteonu. Dobra rozdawał bowiem niejako przy okazji, a tak naprawdę był władcą zaświatów, podziemi, magii i płodności. No i był też głównym antagonistą kojarzonego z niebem i błyskawicą Peruna. Ludowy Mikołaj odziedziczył wszystkie te funkcje, a w efekcie urósł ponad przypisaną mu przez chrześcijaństwo rolę i na dokładkę został przeciwstawiony tym postaciom, które z kolei przejęły piorunowo-niebiański biznes Peruna, czyli Bogu, Jezusowi, św. Jerzemu, Michałowi czy Eliaszowi.
Na tym jednak nie koniec. Wschodniosłowiański
układ Perun (ogień-niebo) i Wołos (ziemia-woda) to regionalny wariant jeszcze starszego i ogólnoindoeropejskiego
mitu o konflikcie niebiańskiego piorunowładcy z ziemno-wodnym wężowym potworem.
Koniec końców św. Mikołaj okazuje się więc odpowiednikiem leżącego na górze
skarbów smoka (to dlatego Mikołaj nie lubi się ze św. Jerzym).
I w ten sposób odeszliśmy naprawdę
kawał drogi od dobrotliwego czerwononosego brodacza z reniferami. A teraz weź
kilka pierwszych z brzegu reklam z Mikołajem w roli głównej i podstaw w jego miejsce
smoka. Tradycyjne Ho-Ho-Ho powinno zabrzmieć
nieco inaczej.
0 komentarze:
Prześlij komentarz