sobota, 11 listopada 2017

Zombies, zombies everywhere!

Zanim sypnie Mikołajami jeszcze jedna refleksja na temat straszenia potworami. Pisałem, że w sezonowych reklamach pojawiających się przy okazji Halloween jest zadziwiająco mało duchów (zadziwiająco, jak na święto, które właśnie duchom jest poświęcone). Za to zombie atakują dosłownie z każdego kierunku (poniżej dwa całe pakiety reklam z zombie w roli głównej).




Sytuacja „dużo zombie, mało duchów” jest o tyle ciekawa, że z punktu widzenia mechaniki wytwarzania wyobrażeń nadprzyrodzonych nie ma tu żadnej różnicy – oba przypadki to wyobrażenia kontrintuicyjne powstające w efekcie usunięcia jednej typowej dla człowieka cechy (cielesności bądź wolnej woli). Odwołując się wyłącznie do owej mechaniki nie sposób byłoby wyjaśnić dlaczego zombie cieszą się aktualnie większą popularnością niż duchy. Przenikająca się z koncepcją kontrintuicyjności teoria epidemiologii reprezentacji (zob.: D. Sperber, The Modularity of Thought and the Epidemiology of Representations, [w:] Mapping the Mind. Domain Specificity in Cognition and Culture, Lawrence A. Hirschfeld, Susan A. Gelman (ed.), Cambridge 2002) zawsze zakładała jednak, że wpływ na sukces dystrybuowania danego wyobrażenia mają także czynniki ściśle środowiskowe. A niektóre z nich – zwłaszcza, gdy chodzi o analizę przepływu idei w sieciach społecznych – bywają koszmarnie nieprzewidywalne.
W przypadku zombie sprawa wydaje się jednak być czymś więcej niż chwilową modą. Wygląda na to, że figura zombie, która pod względem swojej kontrintuicyjności jest równorzędna figurze ducha posiada nad nią tę przewagę, że stanowi lepszą podstawę dla konstrukcji metaforycznych. Jest więc częściej wykorzystywana, bo przy jej użyciu da się mówić o  większej liczbie spraw. Innymi słowy człowiek pozbawiony wolnej woli jest bardziej użytecznym symbolem niż człowiek pozbawiony ciała. W ciągu swoje historii (K.W. Bishop, American Zombie Gothic. The Rise and Fall (and Rise) of the Walking Dead in Popular Culture, Jefferson 2010) zombie był już metaforą nazizmu, komunizmu, fundamentalistycznych terrorystów, a także opresyjności patriarchatu i społecznego konsumpcjonizmu.
Jednym z najciekawszych znanych mi przykładów takiej użyteczności zombie jest zamieszczenie scenariusza zachowań na wypadek inwazji żywych trupów na oficjalnym blogu Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób, czyli było nie było agencji federalnego rządu USA. Amerykanie naprawdę spodziewają się zagrożenia ze strony zombie? Nie, ale jeśli jesteś przygotowany na noc żywych trupów, to jednocześnie jesteś gotów zmierzyć się z wieloma innymi znacznie bardziej prawdopodobnymi sytuacjami. A o zombie ludzie czytają chętniej niż o prawdziwych wirusach.
Dla marketingu wniosek z tego taki, że w dającej się przewidzieć przyszłości na zombie stawiać można w ciemno. Moda na żywe trupy nie powinna jakoś nagle się skończyć.
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz