A propos odejścia od koncepcji reklamy jako zachwalania zalet produktu, o czym pisałem wcześniej w kontekście zapotrzebowania marketingu na techniki mityczne. Wiem, że to klasyka klasyki, ale właściwie od tego wszystko się zaczęło, więc może warto przypomnieć. Zamiast mówić jakie to fajne komputery produkujemy, w 1984 roku, podczas finału Super Bowl, Apple zaserwowało widzom orwellowską wariację na temat Wielkiego Brata. I co? I jak wiemy sukces. Absurdalna w istocie opowieść o tym jak ludzkie są nasze maszyny okazała się znacznie lepsza niż chwalenie się technicznymi osiągami tychże maszyn (a było czym – procesor o zwrotnej szybkości 8 MHz, he, he).
czwartek, 30 marca 2017
środa, 29 marca 2017
Ale o co chodzi?
on marca 29, 2017
in Boyer, bricolage, Campbell, kodowanie, kontrintuicyjność, Lévi-Strauss, marka, marketing, mit, monomit, reklama, semiotyka, struktura wydarzeń, sway, wprowadzenie
with
3 komentarze
Zazwyczaj wygląda to tak:
- Czym się teraz zajmujesz?
- Mitem w marketingu.
- Mitami na temat marketingu?
- Nie. Nie chodzi mi o fałszywe
przekonania na temat marketingu tylko o możliwość zastosowania
charakterystycznych dla mitu mechanizmów semiotycznych i kognitywnych w
komunikacji marketingowej.
- Acha (niepewnie). A w ogóle to
ładna mamy dziś pogodę.
No więc może po kolei. Rzecz w
tym, że najogólniej rzecz biorąc celem komunikacji marketingowej jest
zbudowanie u odbiorcy określonych postaw. W najprostszych przypadkach, takich
jak reklama, chodzi na przykład o namówienie ludzi, by kupili ten, a nie inny
produkt. Zdrowy rozsadek podpowiadał, żeby w takich przypadkach koncentrować
się na zachwalaniu zalet owego produktu. I branża reklamowa przez spory kawał
czasu tak właśnie robiła (pewnie już w Babilonie sprzedawcy na tragach zachwalali
cechy swoich towarów). Życie marketingowca musiało być wtedy piękne.
Takie działanie ma jednak swoje
ograniczenia. Zakłada bowiem, że klient podejmuje decyzje w sposób racjonalny, tj.,
że wybierze produkt, o którym wie, że jest lepszy niż produkty alternatywne. Dziś
już jednak wiadomo, że kwestia racjonalności w podejmowaniu decyzji
konsumenckich (nie tylko zresztą konsumenckich) była niesłusznie przeceniania.
Rozliczne badania jednoznacznie pokazały, że w rzeczywistości jesteśmy znacznie
mniej racjonalni niż nam się wydaje. Często podejmujemy decyzje, a dopiero
wtórnie obudowujemy ją przygotowanymi naprędce uzasadnieniami. Odkrycie to w
zasadniczy sposób musiało zmienić koncepcje planowania strategii reklamowych.
Trzeba bowiem zwrócić uwagę, że minimalizacja
znaczenia racjonalnej wiedzy o produkcie nie oznacza wcale, że automatycznie
spada znaczenie potrzeby reklamowania produktów. To, że dany produkt jest
wybierany na podstawie przesłanek innych niż racjonalna wiedza, nie oznacza
bowiem, że wybierany jest w sposób przypadkowy. Zadania jakie stoją przed
reklamą pozostają zatem niezmienne. Zmienić musi się jedynie sposób w jaki
reklama powinna je osiągać.
Tu jednak zaczyna się problem,
jak to robić. Można oczywiście eksperymentować na własną rękę i tak naprawdę
znaczna część współczesnego marketingu to właśnie mniej lub bardziej udane
próby wyjścia z impasu nietrafności przekazu racjonalnej wiedzy o produkcie. Do
pewnego stopnia jest to jednak wyważanie otwartych na oścież drzwi. Od samego
zarania ludzkości (dosłownie) istnieje już bowiem forma komunikatu budująca
postawy i motywacje w sposób odmienny od racjonalnego. Jest nią właśnie mit.
Nic wiec dziwnego, że po rozwodzie z racjonalnością marketing poświęca mitowi
coraz większą uwagę (o historii zainteresowania marketingu mitem napiszę przy
innej okazji).
Przechodząc do szczegółów. Sądzę,
że istnieją przynajmniej trzy cechy mitu, które mogą zostać przeniesione na komunikat
marketingowy. Owe cechy to:
- Charakterystyczna struktura wydarzeń;
- Kodowanie znaczeń w obiektach materialnych (bricolage);
- Kontrintuicyjność mitycznych elementów.
Przez strukturę wydarzeń rozumiem
charakterystyczną dla mitu kolejność działań, układających się we względnie
stabilny ciąg opowieści bohaterskiej (tzw. monomit). Wprowadzony przez
francuskiego antropologia Claude’a Lévi-Straussa termin bricolage odnosi się z kolei do sposobu, w jaki myślenie mityczne
koduje abstrakcyjne znaczenia w postaci konkretnych obiektów. W przybliżeniu
termin ten tłumaczyć można jako „majsterkowanie” i w takim znaczeniu jest on
opozycją w stosunku do świadomej „inżynierii” odpowiedzialnej za wytwarzanie
racjonalnego dyskursu. Ostatnia z wymienionych cech mitu, kontrintuicyjność,
opisuje charakterystyczną dla tego typu narracji sprzeczność zachodzącą
pomiędzy tworzącymi go wyobrażeniami, a intuicyjną wiedzą na temat
rzeczywistości. Cecha ta wpływa na ocenę atrakcyjności i trwałość mitycznych
wyobrażeń.
Te trzy cechy mitu w znacznym
stopniu decydują o jego specyfice. Co więcej, owe cechy są naturalnymi dla
człowieka sposobami radzenia sobie z trzema podstawowymi problemami
pojawiającymi się podczas prób budowania udanej strategii marketingowej.
Zachowanie mitycznej struktury wydarzeń sprawia, że komunikat marketingowy
traktowany jest przez ludzkie umysły, jako interesująca opowieść. Bricolage jest techniką skutecznego
budowania nieświadomych asocjacji marki z pozytywnie waloryzowanymi kategoriami
abstrakcyjnymi. Kontrintuicyjność natomiast pozwala na budowanie przekazu
zarówno atrakcyjnego, jak i dobrze zapamiętywanego.
Te trzy cechy mitu i ich marketingowe aplikacje będą tematem najbliższych postów. Na razie trochę więcej szczegółów w załączonym sway'u.